Ikony – naturalnie kojarzone ze sztuką sakralną, tym razem przemówiły… głosem Hollywood! Stając się powodem pewnej dwuznaczności, a może nawet i artystycznej prowokacji utwierdziły w przekonaniu, że zabawa formą, przekraczanie granic, a tym samym i zaskakiwanie widza, to jeden z najważniejszych celów, a zarazem i jedno z najważniejszych wyzwań stojących przed sztuką doby XXI wieku.
I faktycznie – w piątkowy wieczór 6 września w Muzeum Zamek Górków w Szamotułach zaskoczeń nie brakowało. Wszystkiemu zaś winien Jacek Hagel – szamotulski artysta, który choć ponad 30 lat spędził w Stanach Zjednoczonych, rok temu powrócił do rodzinnego miasta, by w Grodzie Halszki znów tworzyć, swą sztuką zadziwiać, a przy okazji podświadomie prowokować do rozmyślań nad tym, czym sztuka w istocie jest lub być może. Wystawa pt. „Hollywoodzkie ikony”, która w miniony piątek została oficjalnie otwarta w Zamku, stanowi ku temu dobry pretekst.
Wernisaż okazał się nie tylko apetyczną ucztą kulturalną, ale i okazją do wielu wspomnień. Wszak Jacek Hagel związany przed laty z szamotulskim muzeum oraz miejscową Szkołą Podstawową nr 3, nie jest w mieście postacią anonimową.
Licznie przybyli goście nie kryli więc zadowolenia z możliwości spotkania z artystą po latach, a dyrektor muzeum – Michał Kruszona wskazywał na szczególny charakter jego twórczości. Mówił o tym także członek Zarządu Powiatu Szamotulskiego – Michał Chojara, który informując o rozpoczęciu długo oczekiwanego remontu zamku, podkreślał różnorodność działań podejmowanych przez muzeum w zakresie wystaw czasowych i to, jak wyjątkowym wydarzeniem staje się prezentacja prac artysty pochodzącego z Szamotuł.
Sam autor z właściwą sobie skromnością pozwolił, by „Hollywoodzkie ikony” przemówiły same – niejako za niego. Serdecznie dziękował jednak dyrekcji muzeum za zorganizowanie wystawy, w szczególności zaś Małgorzacie Rynarzewskiej, bez której wsparcia i pomocy – jak sam mówił – wydarzenie nie mogłoby się odbyć.
Hagel wyjaśnił jedynie, że dwuznaczność charakteryzującą wystawę, a więc utrwalenie wizerunku znanych postaci ze świata amerykańskiej popkultury (celebrytów) w postaci portretów namalowanych w stylu starych ikon, należy traktować z przymrużeniem oka. We wstępie do wystawy napisał zresztą:
„Zaprezentowane prace zostały wykreowane w zamierzonym humorystycznym stylu, ale nie jako zniewaga religijna i nie jako profanacja kanonu religijnego czy symboli religijnych (…). Są to po prostu pewne skojarzenia i należy je odbierać pod kątem odpowiedniego spojrzenia, to znaczy w jaki sposób społeczeństwo amerykańskie (a w szczególności „Hollywood”) widzi swoich idoli, czyli gwiazdy współczesnego świata”.
Ekspozycję tworzy kilkanaście portretów – ikon, na których uwieczniono m.in. Whoopie Goldberg, Nicolasa Cage’a, Franka Sinatrę, Cher, czy Marilyn Monroe. Wszystkie są niezwykle barwne, pełne symboliki (nie tylko tej kojarzonej z religią), intrygujące pod względem sposobu przedstawienia postaci. Wszystkie też zachwycają warsztatem technicznym i precyzją wykonania.
Naturalnie mogą wywoływać pewien szok kulturowy – jak choćby obraz kontrowersyjnej piosenkarki pt. „Madonna z dzieckiem”, czy wizerunek Sylvestra Stallone na krzyżu. Sztuka Hagla owszem – może szokować. Ale jeśli już się to dzieje, to szok wywołuje uśmiech i uznanie. Bo odważny w swej twórczości artysta, przekraczając pewne granice nadaje szaremu światu barw, których bardzo mu brakuje. I za to należą mu się niskie ukłony.
Na fakt ów wskazywali zresztą sami goście, którzy doceniając talent Jacka Hagla nierzadko odnajdywali w jego ikonach swoje własne wyobrażenia o amerykańskich celebrytach. Inni gratulowali autorowi pomysłu, jeszcze inni dziękowali za przemile spędzony wieczór z dobrą sztuką u boku i przy cudownym aromacie kawy. Tą częstowali bowiem Sara i Mikołaj Rakowscy prowadzący w Szamotułach palarnię kawy Zao Coffe.
Wystawę „Hollywoodzkie ikony” można oglądać w Zamku Górków w godzinach pracy muzeum. Gorąco polecamy!
Zdjęcia: Magda Prętka